Ks. dr Charles Vianney Tanke z Kamerunu

Aktualności

„IDŹCIE NA CAŁY ŚWIAT I NAUCZAJCIE WSZYSTKIE NARODY” – słowa tej pieśni słyszeliśmy wielokrotnie, znamy ją doskonale. Jednak w ostatnią niedzielę w naszej świątyni wybrzmiała z wielką mocą, wyjątkowo i niecodziennie…. Bo wyśpiewana przez kogoś bardzo szczególnego – ks. Karola.

Przed wieloma laty z Polski do odległego Kamerunu, położonego w środkowej części Afryki wyjechał polski kapłan, by tam jako misjonarz być głosicielem Ewangelii Chrystusa i światkiem Jego miłości, by pobudzić serca wielu. Dotknięty jego nauką młody kameruński chłopiec zapragnął oddać się Jezusowi do końca. Choć rodziców stracił bardzo wcześnie (tatę w wieku 8 lat, a mamę w wieku 13) i pozostawał pod opieką swojej babci, która pobudzała jego wiarę, godzinami modląc się na różańcu, to nie ustawał w poszukiwaniu swojego życiowego powołania. Dziś ten chłopiec wie, że to dzięki tej różańcowej modlitwie i zawierzeniu jego życia Matce Bożej został katolickim księdzem. A my jako wspólnota parafialna mieliśmy ogromną przyjemność oraz wielkie szczęście móc wysłuchać przepięknej homilii księdza Karola. Homilii wypełnionej nie definicjami czy teorią, a prawdziwymi historiami ludzi, ich problemami, radościami, troskami, a także trudami codzienności, z którymi muszą zmierzać się mieszkańcy Afryki w wielu sferach życia….

W pewnym sensie historia zatoczyła koło – afrykanki chłopiec pod wpływem polskiego misjonarza zostaje księdzem, aby dziś przyjechać tu do nas, do Polski i na nowo pokazać nam piękno chrześcijańskiej wiary… To także pewnego rodzaju paradoks, że w tak wielu miejscach na świecie nie słyszano jeszcze o nauce Pana Jezusa, a to właśnie do nas do środkowej Europy, do kraju z 1000- letnia tradycją chrześcijańską przyjeżdża kapłan z odległego kontynentu, by podzielić się cudem poznania i ukochania Chrystusa. Być może to czas na reewangelizację? Czas na poukładanie Bożych spraw na nowo… Po wizycie ks. Karola pojawia się pytanie- czy my tutaj w Polsce nie przyzwyczailiśmy się do pewnych spraw, sytuacji i zachowań wchodząc w pewną rutynę. W domu pacierz, w niedzielę Msza Święta i mogłoby się wydawać, że wszystko działa bez zarzutu. Cały czas mamy jeszcze pod dostatkiem kapłanów, nie ma problemu z dostępem do sakramentów, w pobliskim Sandomierzu znajduje się 12 świątyń, które są w stanie pomieścić tłumy wiernych. A tam w Afryce jest zupełnie na odwrót – diecezja, w której na co dzień posługuje ks. Karol jest wielkości Belgii, brakuje kościołów i księży, którzy muszą borykać się z wieloma trudnościami, chcąc dotrzeć do wiernych (np. często nieprzejezdnymi drogami). Tam udział w Eucharystii lub przystąpienie do sakramentu pokuty i pojednania to wielka uczta duchowa – długo wyczekiwana, wytęskniona i upragniona. Pomimo wielu nowych powołań, nie każdemu klerykowi udaję dotrzeć się do końca nauki w seminarium. Główną przeszkodę stanowią ogromne koszty utrzymania kleryka dla tamtejszych rodzin – w każdym roku nauki to ok. 200 euro. Ks. Karol mówił o ogromnym bólu i osobistych dramatach tych mężczyzn, którzy pomimo wielkiego zapału i zaangażowania musieli opuścić seminarium tylko ze względu na brak funduszy. To piękne dzieło kształcenia seminarzystów oraz działań na rzecz edukacji kameruńskich dzieci mógł wesprzeć każdy z nas po mszy świętej dobrowolną ofiarą.

Ks. Karol misyjność definiuje bardzo prosto, w paru wyrazach – to po prostu „odpowiedź na Bożą miłość”, ukierunkowując nasze myślenie, w ten sposób, że każdy z nas ma określoną misję w swoim życiu. Ponieważ każdy bez wyjątku – jak wielokrotnie podkreślał – stworzony jest na obraz i podobieństwo Boga, to także jest powołany do bycia światkiem miłości Bożej oraz nadziei chrześcijańskiej poprzez dzieła miłosierdzia, działania na rzecz edukacji i ochrony zdrowia (czego tak bardzo brakuje w Kamerunie oraz całej Afryce) oraz poprzez promocje godności ludzkiej.
Wielkim bogactwem oraz nieocenioną pomocą dla ks. Karola oraz wszystkich misjonarzy duchownych i świeckich, niestrudzenie działających na całym świecie będzie nasza modlitwa w ich intencji. Modlitwa, by nie zniechęcali się trudnościami, chorobami, czasem brakiem owoców swojej pracy, by wciąż uczyli kochać drugiego człowieka, przynosili ulgę w cierpieniu, a nade wszystko nieśli Chrystusa tam, gdzie jest jeszcze nieznany, ukazywali piękno wiary i nieustanie prowadzili ludzi do Boga.

Joanna Główka